Majówka za nami... 3 dni w Błaskowiźnie nad Hańczą, 3 dni w zalanym gułagu w Rummu (Estonia) oraz jeden dzień turystycznie na Litwie. Zwiedzone Wilno, zwiedzony Tallin (na Rygę brakło czasu i siły). Jak zwykle najważniejsze jest to, co pod wodą. Zdecydowanie magiczne miejsce...

Wizura, klimat miejsca, baza noclegowa i obsługa - wszystko zaskoczyło nas pozytywnie.
ale pokolei...
Rummu to niewielkie osiedle zlokalizowane przy drodze prowadzącej z Keila do Haapsalu, jakieś 45 kilometrów na południowy zachód od Tallinna. Osiedle przypomina nieco dawne osiedla robotnicze - znajdziemy sklep spożywczy i to, co najważniejsze dla lokalnych mieszkańców, przystanek autobusowy. Trzy czwarte ludności stanowi mniejszość rosyjskojęzyczna, a Estończycy zaledwie 25%. Kiedyś osiedle funkcjonowało jako zaplecze dla lokalnego kamieniołomu piaskowca, a potem także do obsługi olbrzymiego więzienia. Dzisiaj zarówno kamieniołom, jak i więzienie są zamknięte i opuszczone.
Historia zaczęła się w 1938 roku, kiedy otwarto w Rummu kamieniołom i zaczęto wydobywać metodą odkrywkową tutejszy wapień płytowy (est.
paekivi) i margiel. Przy robotach pracowali więźniowie z tutejszego ośrodka penitencjarnego, który powstał kilkadziesiąt lat później. Prace wydobywcze wyżłobiły ogromną niszę na 2,5 kilometra długą oraz 40-75 metrów szeroką. Głębokość wyrobiska dochodziła 4 metrów. Kiedy kamieniołom zaprzestał wydobycia w 1990 roku, a więzienie zamknięto w 2012 roku, miejsce popadło w zapomnienie, ale tylko chwilowo. Wyrobisko zalano wodą i powstało ogromne jezioro. I to właśnie wtedy Rummu zaczęli się interesować wszelakiej maści łazęgi, turyści oraz nurkowie :) Miejsce do dzisiaj jest własnością prywatną, dookoła terenu prowadzi wysokie ogrodzenie i oficjalnie nie ma dostępu dla turystów, chyba że korzystają z usług lokalnej firmy adventure'owej (
www.rummu.eu).